Biur wciąż przybywa...
Deweloperzy komercyjni nie próżnują. W całej Polsce rosną biurowce i wielkie pawilony handlowo-usługowe z powierzchnią biurową. Jak wynika ze statystyk, w I półroczu br. podaż powierzchni biurowych w kraju wynosiła ok. 10 mln metrów kwadratowych, z czego połowa w Warszawie, a w budowie znajdowało się kolejne 1,8 mln, z czego 0,7 mln w stolicy. Niektóre szacunki mówią, że za dziesięć lat przybędzie jeszcze 14 mln metrów kwadratowych. Nie wiadomo jednak, czy uwzględniają one spodziewane spowolnienie gospodarki, a może nawet kryzys.
Popyt, podaż i czynsze
Ile potencjalnych biur świeci pustkami? Do wynajęcia jest obecnie ok. 10 procent gotowych biur. Najwięcej w Warszawie, ale niewiele mniej w innych dużych miastach. Są to wskaźniki prawie o połowę wyższe od średniej europejskiej. Czynsze wynoszą w Polsce od ok. 10-11 euro za metr kwadratowy w Lublinie do 17-23 euro w stolicy. Szczególnie dużym powodzeniem poza Warszawą cieszą się biura w Krakowie. Aktualne oferty biur do wynajęcia znaleźć można na stronie https://www.officelist.pl/.
Eksperci przewidują, że choć wybór jest już spory i najemcy mogą grymasić, to jednak popyt utrzyma się także w 2019 roku, a czynsze będą rosły. Spodziewane podwyżki cen energii elektrycznej na pewno się do tego przyczynią. Czynnikiem sprzyjającym konkurencji na rynku biurowym jest utrzymująca się dobra koniunktura gospodarcza w Polsce i Europie. Wciąż powstają nowe miejsca pracy, w tym także dla osób zatrudnianych w biurach.
Biurokracja czy produkcja?
Sceptycy zastanawiają się z kolei, czy taki kraj jak Polska, znajdujący się wciąż na dorobku, nie powinien stawiać raczej na produkcję. W biurach wytwarza się informacje, analizy, raporty, plany itp. – ale nie realne produkty, które można sprzedać, a zwłaszcza wyeksportować. Dobra, na których kraje zarabiają pieniądze, powstają w fabrykach i zakładach produkcyjnych. Oczywiście potrzebują one wsparcia poprzez efektywne zarządzanie, a także reklamę i marketing, ale są to jednak tylko dodatki.
Pięta achillesowa: dojazdy
Wiele zależy też od mądrej polityki władz samorządowych. W niektórych miastach nie ma nawet planów zagospodarowania przestrzennego, a skutek jest taki, że np. biurowce powstają przy ulicach zakorkowanych do granic możliwości, ponieważ nie zadbano w porę o drożną komunikację. Dojazd pracowników i interesantów do biur tak położonych to istna udręka, dlatego trudniej jest takie powierzchnie korzystnie wynająć. Owszem, projektanci i deweloperzy pamiętają o miejscach parkingowych, ale najpierw trzeba do nich dojechać, a to już nie wszędzie jest łatwe.
W niektórych miastach deweloperzy budujący biurowce będą zapewne zmuszeni orientować się bardziej na lokalizacje oddalone od centrum, ponieważ coraz silniejszy jest trend komunikacyjnego odciążania śródmieść, nierzadko zabytkowych. Ograniczanie ruchu samochodowego w centrach miast przez samorządy spowoduje zapewne, że biznes będzie się przenosił w inne miejsca, do których łatwo będzie dojechać również w perspektywie iluś następnych lat. Nie muszą to być oczywiście peryferie, ale na pewno nie będą to już najbardziej atrakcyjne lokalizacje w samym środku „city”.
Artykuł zewnętrzny
Zostaw komentarz